środa, 13 stycznia 2016

Losing hope

           Witajcie robaczki :D Jak Wam mija styczeń, który nieuchronnie zbliża się do końca, tym samym przybliżając do wielu ciężkich momentów? Dla jednych to egzamin gimnazjalny, dla innych sesja, może jeszcze dla kogoś egzamin na prawko, albo tak jak rzeszy ludzi bliskich memu małemu serduszku - maturzystów ^^

           Tak jak wspominałam w ostatnim poście, dzisiaj napiszę Wam co nieco o tzw. "gorszym dniu". Dopadł mnie taki dzień jakoś w zeszłym tygodniu, chyba w środę <tak idealnie w środeczku> i za Chiny ludowe nie chciał sobie pójść. Oczywiście milion planów, dużo nauki, jeszcze szkoła się wtedy po świętach zaczynała, wszystko to bardzo tego nieproszonego gościa cieszyło.


           Wszelkie próby zmuszenia się do zrobienia czegokolwiek kończyły się sromotną porażką . . . Bo to nie tak, że nie miałam chęci tylko do nauki. To był ten gorszy dzień z gatunku dni, kiedy nawet nie masz ochoty kiwnąć palce. Chyba ze dwa albo trzy dni minęły mi na ślęczeniu przed komputerem i bezsensownym przeglądaniu wszelkich możliwych stron internetowych, poczynając od facebooka, przez głupawe filmiki na YT <te z kategorii śmiesznych kotów (y)>, a kończąc gdzieś w czeluściach internetu odkrywając rzeczy, o których nie miałam pojęcia :P Stos książek piętrzył się po jednej stronie, kubki po drugiej, a przede mną dumnie stał laptop w duchu wyśmiewając się z mojej niemocy.

           I tutaj pojawia się pytanie: Jak sobie z tym poradzić? Otóż, u mnie podziałało zmuszenie się do wyniesienia zalegających i niepotrzebnych rzeczy, wielki kubek kawy z cynamonem, dobry film i muzyka, dużo muzyki :) Oczywiście nie znaczy to, że znowu się leniłam w łóżku z laptopem, No może tylko troszeczkę, ale postawiłam sobie warunek: Jeżeli po skończeniu filmu, nie zabiorę się ostro do pracy, to przez miesiąc nie ma czekolady. Nie macie pojęcia, jak dla takiego uzależnionego czekoladożercy jak ja działa wizja miesiąca bez tej ambrozji . . .  Od razu po filmie wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i siadłam do nieszczęsnej biologii ^^ A efekty takiego zrywu mogliście zauważyć w poprzedniej notce ;)

           Co więc polecam każdemu, kogo dopadnie taki gorszy dzień?

           Po pierwsze: zmuście się do zrobienia czegoś, co Was zmotywuje do ruszenia z miejsca. Może to być właśnie posprzątanie, albo pomoc komuś w domu, albo nawet wstanie i wzięcie zimnego prysznica.

           Po drugie: zróbcie coś, co sprawia Wam przyjemność. Coś, co zrobicie z wielkim uśmiechem na twarzy i poczujecie się po tym tak szczęśliwi, że takiej radości wystarczyłoby dla drużyny piłkarskiej <łącznie z rezerwowymi ^^> Kubeł kawy, czekolady, dobry film, spacer z kimś wyjątkowym ^^ Jakaś drobna rzecz, która sprawy, że nie pomyślicie o obowiązkach jak o czymś przykrym i koniecznym do odbębnienia :)

           Po trzecie: to sposób najczęściej stosowany, jak pozostałe dwa zawodzą, ale również jako ich dopełnienie. Warunek. Postawcie sobie ultimatum: jeżeli nie zrobię tego, to . . . Tylko musi być to coś, czego pożałujecie jak będziecie musieli zrezygnować. Tak jak u mnie czekolada :D

           Po czwarte: chyba najprzyjemniejszy punkt ^^ Zrób sobie nagrodę. Tak, tak, było widmo kary, to można sobie pogratulować silnej woli i wytrwałości jakąś miłą niespodzianką :3 Wielka tabliczka czekolady, nowe ubranko, ciekawa książka. Dla każdego coś miłego :3

           Mam nadzieję, że komuś pomogą takie drobne wskazówki na walkę z gorszymi dniami :) Niestety są to pomysły na jedno-, dwudniowy gorszy dzień, bo jeżeli kogoś dopadnie obłożna chandra, to z autopsji wiem, że na to pomaga jedynie liczenie na cud . . . Ale nie martwcie się, może któregoś pięknego dnia mnie oświeci i znajdę idealny sposób na obłożnie trwającą chandrę ;)

           Żegnam się z Wami i zapraszam do czytania "Niedzielnego Tygodnika" jakim jest podsumowanie naukowe tygodnia ^^ Zawsze o Was pamiętam robaczki :D

           I wybaczcie mi proszę, że ja tak ciągle o tej czekoladzie, ale jestem akurat na głodzie . . . I nie, nie mogę sobie wziąć i zjeść czekolady, bo za dwa tygodnie studniówka, a w sukienkę trzeba się wcisnąć :c Czekoladożercy wspierajcie mnie w tym trudzie . . .



Sentencja na dziś:


3 komentarze:

  1. Super post i racja, grunt to się zmusić do czegoś- niby jedna rzecz a później jakoś leci :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre rady, ja też często mam takie dni kiedy oglądam tysiąc różnych rzeczy w internecie chociaż powinnam się uczyć. Wtedy pomaga mi po prostu wstanie od laptopa i zajęcie swojej głowy czymś zupełnie innym :)
    blog Przygody-Mileny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Bardzo się cieszę, że ktoś podzielił się swoimi sposobami :3 Mam nadzieję, że sporo ludzi znajdzie motywację w tym, co piszę i pomoże to im w osiąganiu celów :3

      Usuń

*Małe komentarze również motywują Drogi Czytelniku <3*
*Komentarze typu "Super post" niezbyt cieszą, więc bardzo
Cię proszę Czytelniku - unikaj ich <3*
*Wszystkie zdjęcia, które umieszczam na blogu pochodzą z Google Grafiki, chyba że jest napisane, że zrobiłam je sama*